Postura mężczyzny wydawała mi się znajoma, zaczęłam go obserwować. Szedł powoli, stawiając nogę za nogą, wydawał się jakiś załamany, usiadł na ławce i ukrył głowę w rękach. Za nic nie mogłam skojarzyć kim może być ten mężczyzna. Postanowiłam podejść bliżej, nie wiem co mnie do tego podkusiło... Kiedy byłam już bardzo blisko potknęłam się o krawężnik i z wielkim hukiem padłam na bruk, myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Nieznajomy mężczyzna odwrócił się gwałtownie i wszystko się wyjaśniło
- Tata!?
- Lily!?
- Co ty tutaj robisz!? - krzyknęliśmy prawie równocześnie, ojciec zerwał się z ławki i pomagał mi wstać, kiedy na horyzoncie pojawił się Lucas. Zaczął biec w naszą stronę wykrzykując coś w stylu "Puść ją!", na początku przeraziłam się, że ta cała sytuacja może skończyć się źle nie tylko dla mnie, ale też dla niego, ponieważ nasi ojcowie są wspólnikami i nie ma szans, żeby się nie wydało, ale później... zaczęło mnie to śmieszyć.
- Luc! Spokojnie!!! Nic się nie dzieje! - wrzeszczałam na cały rynek, żeby mnie usłyszał. W niektórych mieszkaniach ludzie zerwali się z łóżek i pobiegli do okien zobaczyć co się dzieje, muszę przyznać, że znalazłam się w najgłupszej sytuacji, jaka mogła się kiedykolwiek komukolwiek przytrafić...
- Co tu się dzieje? - Zapytał zdyszany Lucas stojąc jak wryty
- Głupia sytuacja... - zaczęłam, ale nie dokończyłam, przerwał mi tata
- Wszystko ci wytłumaczę, usiądź - usiedliśmy w trójkę na ławce i tata zaczął mu wszystko opowiadać, przy okazji przeprosił mnie i poprosił, żebym wróciła do domu. Emocje opadły i nie miałam nic przeciwko - tylko szkoda mi było zostawiać Luca.
- Tato, możesz już iść dogonię cię, chciałam jeszcze porozmawiać z Lucasem... - rzuciłam mu błagalne spojrzenie, puścił mi oczko i odszedł wolnym krokiem, odprowadziłam go wzrokiem i kiedy znikł z pola widzenia odwróciłam się do chłopaka. Musze przyznać, że jest nieziemsko przystojny, a Chris to mu do piet nie dorasta, ale zaraz... dlaczego ja, w takim momencie myślę o Chrisie!? Potrząsnęłam głową, jakbym chciała te myśli wyrzucić.
- Więc... - zaczął Lucas
- Co "więc"? - zapytałam ledwo przytomna
- Chciałaś ze mną porozmawiać... - szczerze powiedziawszy sama nie wiedziałam, co chcę mu powiedziec, więc... wiać!
- To... może innym razem, tata mnie woła - pokiwałam do chłopaka i jak najszybciej się oddaliłam, stał jeszcze przez chwilkę, jak wryty,a potem ruszył w swoją stronę. Szłam z ojcem ciemnymi uliczkami, a ten cały czas mnie przepraszał. Kiedy weszliśmy do ogrodu zauważyłam, że coś leży na schodach, pomyślałam, że to pies, ale podchodząc bliżej zauważyłam, że to wcale nie był pies
- Hayley!!! - krzyknęłam i pobiegłam w jej stronę, szarpnęłam ją za ramię, była nieprzytomna
- Lil, co się dzieje? - zapytał tata, zbliżając się do schodów, popatrzyłam na niego ze łzami w oczach, z całych sił ściskając rękę Hayley
- O mój Boże... - wyszeptał tata, wyciągając telefon komórkowy z kieszeni