Usiadłam na ławce w parku wyciągnęłam telefon z kieszeni i zaczęłam przeglądać kontakty w telefonie, zobaczyłam, że w moja stronę zbliża się jakieś "wesołe towarzystwo". Zarzuciłam torbę na ramię i ruszyłam szybkim krokiem przed siebie
- Ej czekaj! - ktoś za mną biegł, wystraszyłam się i przyspieszyłam kroku - Caroline, to ty? - odwróciłam się i ujrzałam Rose
- Rose?
- No, a kto? Siema Stara! - przytuliła mnie, czuć było od niej alkohol - Co ty tutaj robisz sama, na dodatek z plecakiem?
- Długo by opowiadać, w każdym bądź razie uciekłam z domu i nie mam się gdzie podziać...
- Chodź z nami, a potem mogę cię przenocować, co ty na to? - Rose przechyliła butelkę z piwem
- Nie, dzięki... Skończyłam z tym.
- Przestań, trzeba się zabawić, chodź!
- Dzięki, ale ja już pójdę - ruszyłam przed siebie
- A gdzie?
- Nie wiem, gdzieś na pewno! - krzyknęłam przez ramię, żeby mnie usłyszała jednocześnie zastanawiając się, gdzie spędzę noc. Spacerowałam wokół rynku, kiedy zaczęło robić mi się zimno, a zegar na ratuszu wybił godzinę 23.00 postanowiłam, że zadzwonię do Lucasa - nie miałam wyjścia.
- Taak? - odebrał
- Cześć Luc, tu Lilly... Mam do ciebie sprawę...
- No słucham.
- Mógłbyś mnie gdzieś przenocować? - czułam się strasznie wypowiadając te słowa, jak jakaś sierota, która błąka się bez celu i żebrze.
- Hmm... Jasne, ale jedyne takie miejsce jakie znam to mój dom, a dlaczego nie możesz spać w swoim?
- Mała sprzeczka, ale jeżeli nie możesz mnie przenocować, to nic, poradzę sobie.
- Nie, nie. Gdzie jesteś?
- Na rynku, a dlaczego pytasz?
- Przyjdę po ciebie za chwilkę, już ubieram buty
- Nie! Znam drogę, dam sobie radę!
- Nie ma mowy, nie będziesz po nocy chodziła sama po mieście, już idę!
- Ale... - nie pozwolił mi dokończyć, ponieważ rozłączył się. Gdyby tylko wiedział, jak bardzo mi się podobał. Te jego idealne rysy twarzy, duże ciemne oczy, miękkie włosy, poczucie humoru, piękny uśmiech... Ah, długo by tak wymieniać. Usiadłam na jednej z ławeczek, skuliłam nogi i rozmyślałam nad moim dotychczasowym, bezsensownym życiem, było mi coraz zimniej, a Lucasa nie było nigdzie widać, zarzuciłam torbę na ramię i postanowiłam, że kiedy sobie pochodzę od razu się ogrzeję. Chodziłam w kółko, aż znudziło mi się i usiadłam na fontannie. Zegar wybijał 23.25 zaczynałam się obawiać o Luca, z jego domu na rynek było ok.15 minut, mimo to jego wciąż nie było. Przez rynek przechodził jakiś mężczyzna...
piątek, 17 grudnia 2010
sobota, 4 grudnia 2010
004.
Ledwo weszłam do domu od razu pobiegłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Słyszałam, że w przedpokoju rodzice kłócili się z Brook, nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, postanowiłam zadzwonić do Hayley
- Hej, jak tam zdrówko?
- Normalnie - odparła
- Coś się stało? - byłam zdezorientowana jej zachowaniem
- Ty chyba wiesz najlepiej! - krzyknęła i rozłączyła się, nie wiedziałam o co jej chodzi, na co mogłaby być zła? Po tym te krzyki i piski Brook denerwowały mnie jeszcze bardziej, wyszłam z pokoju
- Zamknij się! - krzyknęłam - Musisz tak piszczeć na cały dom?
- Ty już tu nie masz nic do powiedzenia - odpowiedziała poruszona - Na twoim miejscu bym się nawet nie odzywała!
- Na szczęście nie jesteś na moim miejscu...
- Jeszcze jest niegrzeczna... - zwróciła się do rodziców
- Wiesz co... Coś ci powiem - skrzyżowałam ręce na piersi - Może i zrobiłam głupotę, ale jestem tego świadoma i bardzo żałuję. Wiem, że wszystkich zawiodłam, ale siebie najbardziej, miałam nadzieję, że teraz nie zostanę z tym sama, ale jak widać pomyliłam się...
- A teraz jeszcze chce żeby wszyscy dookoła niej skakali - znowu mówiła do mamy
- Śmieszna jesteś... - odwróciłam się na pięcie i wróciłam do pokoju. Wbiłam się w długą, luźną i ciepła tunikę <tu> i włączyłam TV.
- Jak zwykle nic ciekawego... - mruknęłam pod nosem, usłyszałam ciche pukanie do drzwi
- Proszę! - zawołałam
- Lilly, posprzątaj kuchnię i łazienkę - mama stanęła w progu
- Ja? Przecież to działka Brook!
- Ale dzisiaj ty to zrobisz.
- A ona co będzie robiła?
- Pojechała na zakupy, masz posprzątać, zrozumiano? - Odwróciłam się w stronę telewizora, nie wiedziałam, że w domu będą mnie tak perfidnie wykorzystywać za jakiś głupi wybryk...Przebrałam się <tu> a na głowę założyłam opaskę hippie, pomaszerowałam do łazienki, szorowałam i czyściłam ja na wszystkie sposoby, kiedy przeniosłam się do kuchni tata zawołał
- Jeszcze pokój Brook wysprzątaj! - No tego było już za wiele
- Ani mi się śni!!! - wydarłam się i powróciłam do sprzątania, w drzwiach kuchni stanął ojciec
- Mówiłaś coś? - założył ręce na biodra
- Taaak...
- Możesz powtórzyć? - oparłam mopa o szafkę i założyłam ręce na piersi, po czym odpowiedziałam
- Mówiłam, że nie będę sprzątać jej pokoju.
- Możesz głośniej, bo nie słyszę?
- Nie będę sprzątać jej pokoju!!! - wrzasnęłam na cale gardło, ojciec podszedł do mnie i chwycił za nadgarstki
- To JA decyduję, kto w tym domu coś robi - wysyczał i ścisnął mnie jeszcze bardziej
- Puść... to boli - powiedziałam cicho, zamykając oczy
- I dobrze - uśmiechnął się, ale w taki jakiś dziwny sposób. Tego już było za wiele, wyrwałam ręce z uścisku i pobiegłam do pokoju, zamykając drzwi na klucz
- Wracaj! - darł się ojciec. Pakowałam rzeczy ze łzami w oczach, jak on mógł tak mnie potraktować, czułam się jak w jakiejś patologicznej rodzinie. Zamknęłam torbę, a do kieszeni wzięłam moje oszczędności, nie miałam pomysłu dokąd pójść, wiedziałam tylko, że muszę uciec, wyskoczyłam przez okno i pobiegłam w stronę płotu...
- Hej, jak tam zdrówko?
- Normalnie - odparła
- Coś się stało? - byłam zdezorientowana jej zachowaniem
- Ty chyba wiesz najlepiej! - krzyknęła i rozłączyła się, nie wiedziałam o co jej chodzi, na co mogłaby być zła? Po tym te krzyki i piski Brook denerwowały mnie jeszcze bardziej, wyszłam z pokoju
- Zamknij się! - krzyknęłam - Musisz tak piszczeć na cały dom?
- Ty już tu nie masz nic do powiedzenia - odpowiedziała poruszona - Na twoim miejscu bym się nawet nie odzywała!
- Na szczęście nie jesteś na moim miejscu...
- Jeszcze jest niegrzeczna... - zwróciła się do rodziców
- Wiesz co... Coś ci powiem - skrzyżowałam ręce na piersi - Może i zrobiłam głupotę, ale jestem tego świadoma i bardzo żałuję. Wiem, że wszystkich zawiodłam, ale siebie najbardziej, miałam nadzieję, że teraz nie zostanę z tym sama, ale jak widać pomyliłam się...
- A teraz jeszcze chce żeby wszyscy dookoła niej skakali - znowu mówiła do mamy
- Śmieszna jesteś... - odwróciłam się na pięcie i wróciłam do pokoju. Wbiłam się w długą, luźną i ciepła tunikę <tu> i włączyłam TV.
- Jak zwykle nic ciekawego... - mruknęłam pod nosem, usłyszałam ciche pukanie do drzwi
- Proszę! - zawołałam
- Lilly, posprzątaj kuchnię i łazienkę - mama stanęła w progu
- Ja? Przecież to działka Brook!
- Ale dzisiaj ty to zrobisz.
- A ona co będzie robiła?
- Pojechała na zakupy, masz posprzątać, zrozumiano? - Odwróciłam się w stronę telewizora, nie wiedziałam, że w domu będą mnie tak perfidnie wykorzystywać za jakiś głupi wybryk...Przebrałam się <tu> a na głowę założyłam opaskę hippie, pomaszerowałam do łazienki, szorowałam i czyściłam ja na wszystkie sposoby, kiedy przeniosłam się do kuchni tata zawołał
- Jeszcze pokój Brook wysprzątaj! - No tego było już za wiele
- Ani mi się śni!!! - wydarłam się i powróciłam do sprzątania, w drzwiach kuchni stanął ojciec
- Mówiłaś coś? - założył ręce na biodra
- Taaak...
- Możesz powtórzyć? - oparłam mopa o szafkę i założyłam ręce na piersi, po czym odpowiedziałam
- Mówiłam, że nie będę sprzątać jej pokoju.
- Możesz głośniej, bo nie słyszę?
- Nie będę sprzątać jej pokoju!!! - wrzasnęłam na cale gardło, ojciec podszedł do mnie i chwycił za nadgarstki
- To JA decyduję, kto w tym domu coś robi - wysyczał i ścisnął mnie jeszcze bardziej
- Puść... to boli - powiedziałam cicho, zamykając oczy
- I dobrze - uśmiechnął się, ale w taki jakiś dziwny sposób. Tego już było za wiele, wyrwałam ręce z uścisku i pobiegłam do pokoju, zamykając drzwi na klucz
- Wracaj! - darł się ojciec. Pakowałam rzeczy ze łzami w oczach, jak on mógł tak mnie potraktować, czułam się jak w jakiejś patologicznej rodzinie. Zamknęłam torbę, a do kieszeni wzięłam moje oszczędności, nie miałam pomysłu dokąd pójść, wiedziałam tylko, że muszę uciec, wyskoczyłam przez okno i pobiegłam w stronę płotu...
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)