Leżałam w sali szpitalnej, a moi rodzice rozmawiali właśnie z doktorem na korytarzu
- Lilly, musimy poważnie porozmawiać - moja rodzicielka weszła do sali z grobową miną, za nią ciągnął się ojciec z równie nieprzyjemnym wyrazem twarzy. "Mam przerąbane" pomyślałam, niestety nie myliłam się...
- Doktorzy wykryli w twojej krwi alkohol, możesz mi wytłumaczyć o co chodzi? - tego się nie spodziewałam, mama patrzyła na mnie bazyliszkowatym wzrokiem, tata uchylił okno i próbował się uspokoić, chociaż widziałam jak cały dygotał z nerwów, nie potrafiłam się wytłumaczyć, zaczęłam stękać coś w stylu "bo.. y..." itp, wreszcie nie spodziewając się konsekwencji wypaliłam
- Jestem jeszcze "wczorajsza"!
- Co to znaczy wczorajsza!? - wydarł się ojciec, jego uspokajanie poszło na marne
- Normalnie... - zamruczałam pod nosem, spuściłam wzrok i nie pozostało mi nic innego, jak tylko czekać na to co przyniesie los
- Co robiłaś całą noc? Uczyłaś się na test z matematyki!? A poprzedniej nocy, kiedy to "uczyłaś się na konkurs z biologii", ja się pytam co ty robisz każdej nocy? - tata ciągnął swój monolog
- I jak wyglądają twoje oceny!? - zaczęła dopytywać się matka. Nie pozostawili mi wyboru, musiałam im wytłumaczyć się z wszystkie, dosłownie z wszystkiego. Jak wychodzę z domu, kiedy wychodzę, o której wracam, w jakim stanie, co robię na dyskotekach i co najgorsze z KIM tam chodzę, wyjaśnianie tego zajęło mi ponad godzinę.
- Dobrze... - mama wypuściła powietrze ze świstem - W takim razie wytłumacz się jeszcze z tego, jak ty wyglądasz? Przynosisz wstyd całej rodzinie! Gdzie te wszystkie ubrania, które ci kupowałam!? Nie spodziewałam się po TOBIE czegoś takiego... - wiedziałam, że była zawiedziona, ale teraz kiedy już o wszystkim wiedziała nie dziwiłam się jej.
- Tak teraz każdy chodzi ubrany... To nic złego, pół szkoły tak wygląda, nauczyciele nie zwracają na to uwagi... prawie... - dodałam po cichu przypominając sobie o kilku uwagach za "nieodpowiedni strój i zbyt ostry makijaż"
- To się musi zmienić... i zmieni się! Twoje postępowanie, wygląd - wszystko! - zakończył ojciec, prychnęłam tylko pod nosem
- Kiedy mnie wypuszczą?
- Jutro, przyjedziemy po ciebie - powiedziała mama i wyszła z sali
- Idziecie już? - zapytałam
- Tak - odpowiedział ojciec bez emocji i wyszedł, nawet się nie żegnając. "No to sobie narobiłam" pomyślałam, znowu otworzyły się drwi do sali
- Mogę? - Jakiś chłopak nie czekając na odpowiedź wszedł do środka - Jak się czujesz?
-Aaa... To ty, Chris - nie byłam specjalnie zadowolona z jego wizyty
- Jak się czujesz, boli cię coś? Przepraszam, że dostałaś ode mnie tymi drzwiami... - co za bezczelny typ! To przez niego wszystko się wydało, gdyby nie ten laluś nic by się nie stało, byłoby jak dawniej!
- Wyjdź - wysyczałam zaciskając pięści
- Ale ja na prawdę nie chciałem, wybacz, proszę! W zamian za to... zapraszam cię na lody, jak tylko wyjdziesz - zaczął suszyć te swoje przeraźliwe równe zęby, pewnie ma sztuczną szczękę
- Powiedziałam, wyjdź! Ty idioto, kretynie, debilu, pajacu, wstrętny egoisto! Głuchy? Bóg cię opuścił? Mama cię nie kocha? - zaczęłam wyzywać go mało inteligentnymi epitetami, chyba się troszkę przeraził, ale dalej nie ruszył czterech liter i zaczął przepraszać jeszcze bardziej, nerwy trzymały mi się na cieniutkiej niteczce, albo nie... już się nie trzymały, chciałam wstać i przyłożyć mu najmocniej jak potrafiłam, ale jeszcze wylądowałabym z nim na jednej sali szpitalnej, a potem prawdopodobnie w kostnicy - on śmiertelnie by mnie wkurzył, a ja śmiertelnie bym go pobiła. Zeszłam z łóżka mierząc go morderczym spojrzeniem i chwyciłam za klamkę drzwi łazienki
- Jak wrócę ma cię tu nie być! Dotarło? - nie czekając na odpowiedź weszłam do środka, spojrzałam w lustro. Brzydziłam się swoim własnym odbiciem, jak ja mogłam zrobić coś takiego? Tak zawieść rodziców? Przecież to było pewne, że kiedyś się wyda... Potrząsnęłam głową wyrzucając z niej wszystkie te myśli i wyszłam, jego już nie było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz